niedziela, 16 maja 2010

Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień.
J. Carroll - "Białe jabłka"

W zasadzie wystarczyłoby, gdybym skończyła dzisiejszy wpis na wklejeniu tu tego cytatu. Czy trzeba tłumaczyć coś więcej? Szczerze podziwiam ludzi, którzy mimo jesieni w maju potrafią zachować optymizm i nie odczuwają potrzeby skoczenia na główkę z dachu jakiegoś obskurnego wieżowca... Mając na uwadze powyższe oraz to, iż aktualne zajścia oraz uwarunkowania pewnych spraw w moim życiu sprawiły, iż produkcja endorfin zdecydowanie osłabła na rzecz kortyzolu, zaiste prostym jest do zrozumienia to, że nastrój mam beznadziejny i zapewne pozostanie tak przez jeszcze pewien czas.
Mam taki problem - z natury za dużo myślę. Myślę, zamartwiam się, analizuję. Przynosi to czase
m pewne profity, jednak w ostatecznym rozrachunku nie wpływa to zbyt dobrze na moje zdrowie. Dodatkowo, kiedy przydałoby się pomyśleć konkretnie, intensywnie, acz najlepiej krótko i wymyślić coś mądrego, następuje aktualnie problem.
Odczuwam, że znajduję się w pewnym kluczowym, zwrotnym momencie życia, a przed sobą widzę ścianę.
Mur, ogromny mur.
Zapewne powinnam przestać w niego walić głową i znaleźć jakiś sprytny sposób na rozebranie cegiełęk i przejściu przez niego, ale na dzień dzisiejszy nie potrafię.
Męczę się i wiję.
Fryzjer, siata zakupów, kąpiel, dobra książka, ciekawa rozmowa - nic nie pomaga.


Marc Moulin - Into The Dark

poniedziałek, 3 maja 2010

Wspominki, wypominki

Kiedyś człowiek dużo pisał. Dużo, dużo więcej. O rzeczach istotnych i nie istotnych. Zakładał bloga za blogiem - przemyślane, nieprzemyślane, na wpół przemyślane teksty wylewały się z głowy, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Od kilku lat zastój. Dlaczego? Czy jak człowiek milczy, to dlatego, że nie ma nic do powiedzenia? Wątpię. Winna jest raczej utrata wiary w to, że czasem warto się uzewnętrznić, że warto zaufać komuś, kto to przeczyta, że warto pisać, choćby dla pisania samego w sobie.


Moby - New York New York